+1
b79 20 kwietnia 2017 13:39
Mimo że na forum jest już kilka podobnych relacji z Meksyku, i to z bardzo zbliżonego okresu czasu, tj. lutego 2017 r., dorzucam swoją do kolekcji, zapraszając przy okazji do obejrzenia filmu, który w sposób pełny relacjonuje nasz pobyt. Film znajdzie się na samym końcu posta.

Bilety lotnicze kupiłem na początku sierpnia. Pamiętam że była wówczas promocja Hawaje za 1800 zł, ale jakoś niezauważenie przeszły inne zachodnie kierunki w równie dobrych cenach. Meksyk za 1500 zł: Mediolan – Frankfurt – Mexico DF, powrót Cancun – Toronto – Frankfurt – Mediolan. Na jednym bilecie (Lufthansa), przesiadki krótkie, w praktyce aż za, bo było i 20 minut, jak i 2h. Pierwsze wyobrażenie mieliśmy filmowe: jedziemy oglądać kaktusy, chcemy pustynne klimaty (czyli północ). Ale wylot powrotny miał być z Cancun, a w ciągu 2 tygodni obskoczyć cały Meksyk nie miałoby sensu, dlatego taki oto trzyczęściowy plan wyklarował się:

1. Na początek miasto Meksyk i okolice w promieniu 200km, czyli wyjazd do Taxco oraz Puebli.
2. Stan Chiapas i okoliczne atrakcje, tj. Kanion Sumidero, wioski Indian, piramidy przy granicy z Gwatemalą (Yaxchilan), miasta San Cristobal oraz Palenque.
3. Półwysep Jukatan, wypożyczyliśmy auto.

Od razu założyłem dwa przeloty krajowe, żeby nie marnować po dobie na przejazdy autobusowe. Volaris ma dobre ceny, bilety wyszły po ok. 150zł/os z bagażem, czyli niewiele więcej niż kosztowałby autobus.

1. Miasto Meksyk, czyli duże miasto, a nie jest wcale tak źle

Do stolicy przylecieliśmy z Frankfurtu Lufthansą. 11.5h w powietrzu, po drodze piękne widoki na Grenlandię.

Image

Lot długi, ale mniej mnie zmęczył niż do Azji. Byliśmy o 19, ale miałem jeszcze dość siły, by znaleźć sklep, zrobić zakupy, gapić się w tv.

Image

W stolicy brałem pod uwagę dwa miejsca noclegowe – w centrum, okolice Zacalo lub dzielnica Roma Norte. O ile w centrum byłoby blisko wszędzie, tak podobno wieczorem robi tam się pusto i turyści nie powinni spacerować po zmroku. Roma Norte to dzielnica o niskiej zabudowie, dosyć zielona, tętni życiem. Pełna knajp, restauracji i… gejów. Tego nie wiedziałem, ale na miejscu uświadomiłem sobie, że rzeczywiście w kraju kultury macho, jeśli panowie całują się na ulicy, to tym bardziej Polakom włos z głowy nie spadnie.
Następnego dnia udaliśmy się do Teotihuacán. Autobus odjeżdżał z dworca północnego, a już pierwsza próba dogadania się w kasie po angielsku okazała się nieudana. Wszelkie podjęte próby w kolejnych dniach nie zmieniły faktu, że Meksykanie poliglotami nie są. Znają tylko hiszpański i przed wyjazdem warto nauczyć się pytać o podstawy oraz . Teotihuacan to must see. Będąc w mieście Meksyk trzeba koniecznie tu się wybrać (50km). Starożytne miasto, piramidy i niemęczące, sensowne ilości turystów.

Image

Image

Image

Image

W drodze powrotnej podjechaliśmy do największego sanktuarium Maryjnego w obu Amerykach, czyli oczywiście Guadalupe. Jak to zwykle bywa, wyobrażenie rozminęło się z rzeczywistością. Miejsce nie jest wcale duże, a już główna alejka prowadząca do sanktuarium to częstochowski odpust z handelkiem w tle i czarownikami (jak zobaczycie skupisko modlących się ludzi, a przy tym jakieś rytualne okręgi z kredy na ziemi, rozlewanie wody, to wiedzcie, że coś się dzieje).

Image

Image

Image

Następny dzień – niedziela – w całości poświęciliśmy na zwiedzanie miasta. Zaczęliśmy od głównego placu Zocalo, podobno drugi co do wielkości na świecie. Rzeczywiście spory, ale był jakiś festyn i środek wypełniały namioty, estrada i samochody z obsługi.

Image

Image

Image

Obok najważniejsza w całym Meksyku katedra (ale raptem z 1813r.), w narożniku ruiny kolejnego starożytnego miasta. Warto pospacerować po okolicznych przecznicach, tym bardziej że niektóre z nich ozdobione są przez murale. Pełno tu pucybutów, sprzedawców ulicznych, ucharakteryzowanych Azteków. Kościoły trochę różnią się od europejskich – zauważalny jest kult figurek, które przyodziane są w szaty, przez co wyglądają trochę jak lalki. Są wszędzie, nawet w przeszkolonej trumnie. Miasto robi dobre wrażenie – jest nowoczesne, ładne, w centrum dużo wysokich budynków. No i metro. 9 linii, bilet kosztuje 1 zł. Można jeździć i przesiadać się do woli.

Image

Image

Image

Image

Uznaliśmy, że dość łażenia po ulicach - idziemy do parków. A tam pełno ludzi, w końcu to niedziela. I wszyscy coś jedzą. Co chwila jakiś stragan ze słodyczami lub fast foodem. Meksykanie są grubi. To widać, zwłaszcza po kobietach.

Image

Image

Image

Wieczorem mamy autobus do Taxco, dlatego udajemy się spacerkiem do naszego hotelu przechodząc przez wspomnianą na wstępie dzielnicę gejów. Dosyć duży to kontrast, gdy skręcając z głównej alei Paseo De La Reforma w jedną z bocznych uliczek dzielnicy Juárez nagle widać samych obściskujących się facetów.

Image

Image

Image

Wyjazd do Taxco mieliśmy o godz. 19 z dworca południowego. Autobus był opóźniony, ale na obsługę klienta nie można narzekać. Zaproszono wszystkich do specjalnej poczekalni z klimatyzacją, wodą, tv. Byłaby też kawa, ale automat nie działał. Przejazd odbył się już po zmroku, ale niewątpliwie jechaliśmy przez góry. Standard podróży bardzo dobry – dostaliśmy wałówę na drogę (woda i przekąska), czas umilał puszczony film. I tak to wygląda w Meksyku zawsze – komunikację autobusową mają bardzo dobrą, a bilet na przejazd można kupić prawie zawsze do ostatniej chwili, chociaż ja starałem się nie zwlekać i jak tylko było stanowisko ADO Bus, kupowałem z jednodniowym wyprzedzeniem.

2. Taxco

Taxco to wg mnie najciekawsze miasto w okolicy Meksyku (180km). Niezbyt duże, 50-tys., osadzone na wzgórzach, dzięki temu jest po prostu ładne i klimatyczne. Rozkwit w przeszłości zawdzięcza rudom srebra i złotu oraz powstającym tu kopalniom. Obecnie złoża są już wyczerpane, co nie przeszkadza, by miasto szczyciło się mianem zagłębia złotników.

Image

Dzień rozpoczynamy od wycieczki do pobliskich grot. Jedziemy autobusem (30km), wysiadamy na krzyżówce w jakiejś mieścinie i piechotą dochodzimy do jednej z większych atrakcji turystycznych w okolicy. Wycieczki są tylko w zorganizowanych, hiszpańskojęzycznych grupach. Spacer przez grotę zajmuje ok. 2,5 godz. Trzeba przejść 2km i wrócić (już bez przewodnika). Po drodze włączane jest klimatyczne podświetlenie skał, przewodnik co chwila dopatruje się w formacjach skalnych podobizn zwierząt. Rzeczywiście. Tu słoń, tam małpa, ale i wygięte, straszące twarze. Wszyscy się śmieją, to i my. Chociaż prawie nic nie rozumiemy.

Image

Image

Wracamy do Taxco. Królują tu taksówki – garbusy. Pną się wąskimi, wybrukowanymi alejkami do góry i w dół. Innego środku transportu tu nie ma. Centralny plac zocalo jest sercem miasta, obok katedra ociekająca wewnątrz złotem. Patrzymy na jej wieże z tarasu restauracyjnego jedząc miejscową specjalność: kurczak z czekoladą i chili. Idziemy obok na pięterko do baru, gdzie po raz pierwszy zamawiamy meksykański trunek: mezcal. Mezcal to bliska rodzina tequili, z tym że nie jest to destylat z soku agawy, a z całego rdzenia rośliny. Dobre, ale lepiej wchłaniam tequile.

Image

Image

Image

Image

Siedząc na balkoniku z widokiem na główny plac widzimy, że nad miastem góruje Chrystus z rozpostartymi ramionami.

Image

Image

Łapiemy garbusa i jedziemy na punkt widokowy. Lubię takie miasta. Leniwa atmosfera, kramy, bazary, niezbyt dużo turystów. Kręcimy się po uliczkach, kupujemy od miejscowego pół litra mezcalu (ok. 12 zł) i – jako że już zrobiło się ciemno – wracamy do hotelu. Jutro wcześnie rano wyjazd.

Image

Image

Image

Droga z Taxco do Puebli zajęła nam sporo czasu (7-13, 250km). Nie ma bezpośredniego połączenia. Mniej więcej w połowie drogi, w miejscowości Cuernavaca, nie dość, że czekała nas przesiadka, to jeszcze zmiana dworca. Otóż w Meksyku, zwłaszcza w mniejszych miastach, każdy przewoźnik ma swój dworzec, często w innych częściach miasta. Trzeba mieć to na uwadze i przed wyprawą dokładnie sprawdzać skąd jest wyjazd.

3. Puebla

Image

Puebla to duże, 2-mln miasto, o którym mówi się, że najbliżej mu do dziedzictwa konkwistadorów. Na tle całego Meksyku to tu znajduje się najwięcej kościołów oraz budynków kolonialnych. Miasto nie przypadło mi do gustu i ten dzień inaczej bym teraz zaplanował. Można zwiedzić 2, 3 kościoły, ale potem wszystkie zaczynają być podobne. A tu jest ich podobno 70.

Image

Image

Image

Image

Jedziemy do pobliskiej Choluli (15km), czyli miasteczka słynącego z Wielkiej Piramidy, która jest największą objętościowo bryłą, jaką zbudował człowiek. Jako że jest całkowicie zarośnięta i zagospodarowana, na jej szczycie wybudowano kościół.

Image

Z góry roztacza się ładny widok na miasto oraz okoliczne 5-tysięczne szczyty wulkanicznie. Samo miasto znajduje się na wys. 2200m. npm.

Image

Cholula, w przeciwieństwie do Puebli, zrobiła dobre wrażenie. Ma mały ryneczek, czyli to co lubię. Klimacik. Spędziliśmy tu resztę dnia, a do Puebli wróciliśmy grubo po 22.

Image

Image

Image

Image

Następnego dnia czekał nas powrót do stolicy. Mieliśmy opuścić ten region Meksyku i polecieć na południe, aż pod granicę w Gwatemalą.

Cd. w następnych postach, tymczasem zapraszam na film z całej wyprawy:

https://www.youtube.com/watch?v=izGpT5VXzkkBilety znalazłem przez wyszukiwarkę kayak.pl (także przeloty krajowe w Meksyku - najtańsza jest linia Volaris). Jeśli chodzi o przelot z Europy to najtaniej kayak wskazał tickets.pl, wyglądało to tak:

Mediolan 10.40 - Frankfurt 12.05 (Lufthansa)
Frankfurt 13.30 - Meksyk 18.50 (Lufthansa)
Cancun 12.10 - Toronto 16.05 (Air Canada)
Toronto 18.15 - Frankfurt 7.45 (Lufthansa)
Frankfurt 8.55 - Mediolan 10.05 (Lufthansa)

Specjalnie brałem pod uwagę przylot do Meksyku, wylot z Cancun, żeby nie tracić czasu na powrót. Wszystko na jednym bilecie, jak widać przesiadki krótkie, optymalne. Gorąco się zrobiło w locie powrotnym z Cancun, bo zawrócono nas z pasa startowego (niedomknięte drzwi cargo). Było spore opóźnienie, tak że w Toronto mieliśmy tylko 20 min. na przesiadkę :)

Co do noclegów to wystarczy booking.com, cenowo jest bardzo ok, lepiej niż w Europie (pewnie jeszcze taniej byłoby prywatnie u ludzi przez airbnb.pl).
Generalnie Meksyk jest tańszy niż Polska i to było miłym zaskoczeniem. Budżet na miejscu na 2 tyg./os to ok. 3 tys. (noclegi, żarcie, wycieczki, przejazdy - nie wliczyłem wynajmu auta i biletów z Europy).Gdybyśmy nie zdążyli z przesiadką, to linia musiałaby zaoferować inne rozwiązanie. Następny lot lub nocleg. Ale daliśmy radę, tyle że biegiem przez lotnisko.
W drodze powrotnej opóźnienie i zmiana lotu nie byłoby tak bolesne, jak taki wypadek już na starcie podróży.

Kayak jako jedna z nielicznych wyszukiwarek ma opcję multi-city, czyli podajesz np. Frankfurt - Meksyk, powrót Cancun - Meksyk. Warto dla porównania odwrócić też kolejność miast, bo czasami i cena i czas połączeń lepsze.Relacja "się pisze", a muszę łączyć ją z obozem pracy ;)

Bilety kupione w sierpniu, czyli półroczne wyprzedzenie. Co ciekawe za 1470 była opcja przylot/wylot Meksyk.4. San Cristobal de las Casas

Z Puebli kursuje bezpośrednio autobus na lotnisko w Meksyku (120km). Jedzie się autostradą niecałe 2 godz. Akurat mijaliśmy co jakiś czas pielgrzymów, zapewne zmierzających go Guadalupe. Lotnisko w stolicy jest mało przyjazne. Po zrzuceniu bagażu trzeba było gdzieś iść, tylko pytanie gdzie, bo znaków żadnych nie było. Mamy szukać sektora D. No jest A, B, C i od razu E! Zapytany ochroniarz oczywiście władał tylko jednym językiem, ojczystym. Dostrzegliśmy jakiś wianuszek ludzi znikający za jednym z wielu rogów. Tak, tędy należy iść.

Image

Miasto Meksyk oglądany z okna samolotu to niekończąca się liczba domków i przecznic. Tak wyglądają tu wszystkie miasta. Adresy to opis w stylu róg ulicy 5 i przecznicy 10.

Polecieliśmy do miejscowości Tuxtla Gutierrez. Lądowanie odbywa się wśród gór, co było całkiem emocjonujące. Trzęsło, wiało, a pilot jeszcze ostro w zakręty wchodził. Na lotnisku w informacji dowiedzieliśmy się, że do naszej docelowej miejscowości jeżdżą busy collectivo (80km). Ponad godzina jazdy i znaleźliśmy się na wysokości 2200m wśród gór. Temperatura z 30st. na lotnisku spadła do ok. 18. Zrzuciliśmy bagaże i ruszyliśmy w miasto.
San Cristobal to niewielkie 160-tys. miasto, popularny cel wizyty turystów, ale będąc w stanie Chiapas nie sposób go pominąć. Jest tu sympatycznie, a kolorytu dodaje fakt, że w okolicznych wioskach mieszkają głównie Indianie, do tego posługujący się swoimi dialektami. Wieczór spędzamy poznając miasto.

Image

Image

Image

Przed wyjazdem do Meksyku miałem dylemat, czy lokalne wycieczki wykupić z wyprzedzeniem online poprzez stronę, czy już na miejscu. Tylko na miejscu! Wykupiliśmy dwie, na dwa kolejne dni. Jest taniej, a z miejscami na dzień następny nie ma problemu. Na głównej ulicy co i rusz znajdują się biura, gdzie można wszystko załatwić. Polecam Jalapeño Tours – są najbardziej konkurencyjni cenowo. I jeszcze jedno – nie ma sensu samemu organizować okolicznych wycieczek, gdyż po prostu do pewnych miejsc samemu ciężko dotrzeć, a i koszt byłby wyższy.

Kanion Sumidero

Następnego dnia zjawiliśmy się na rynku, skąd busik zabrał ok. 10 turystów. Mieliśmy mały problem ze znalezieniem baru, który nas nakarmi. W drodze od naszego hotelu o godz. 9 wszyscy byli jeszcze pozamykani. Kanion Sumidero znajduje się w okolicy lotniska, gdzie dzień wcześniej przylecieliśmy, tak więc tym razem zjeżdżaliśmy z chłodnych gór w rozgrzany dół. Na przystani byliśmy pierwszą ekipą. Łodzie, którymi przyszło nam płynąć, wyposażone są w dwa silniki. Ta moc miała przełożenie na prędkości, jaki rozwijaliśmy. Jest szybko i ekscytująco. Ale musi być, gdyż w jedną stronę, aż pod tamę na zbiorniku wodnym, jest 35km, a cały rejs trwa poniżej 2 godz. Po drodze sporo ptaków, kilka krokodyli no i główna atrakcja: potężne klify, strzelające nawet 1000m ponad taflę wody.


Dodaj Komentarz

Komentarze (12)

yaris21 21 kwietnia 2017 09:51 Odpowiedz
Super relacja! Czekam na ciąg dalszy. Na ferie zimowe, na 2 tyg. wybieram sie także z rodziną do meksyku - do stolicy, Guwdelupe oraz cancun.Mógłbys podpowiedzieć, przez jaką strone kupowałeś bilety? Wszystkie odcinki na jednym bilecie czy każdy osobno? I przez jakiego pośrednika rezerwowałeś hotele? Ile trzeba miec pieniędzy do dyspozycji na 2-tygodniowy pobyt w Meksyku?Dziękuje i pozdrawiam
b79 21 kwietnia 2017 10:14 Odpowiedz
Bilety znalazłem przez wyszukiwarkę kayak.pl (także przeloty krajowe w Meksyku - najtańsza jest linia Volaris). Jeśli chodzi o przelot z Europy to najtaniej kayak wskazał tickets.pl, wyglądało to tak:Mediolan 10.40 - Frankfurt 12.05 (Lufthansa)Frankfurt 13.30 - Meksyk 18.50 (Lufthansa)Cancun 12.10 - Toronto 16.05 (Air Canada)Toronto 18.15 - Frankfurt 7.45 (Lufthansa)Frankfurt 8.55 - Mediolan 10.05 (Lufthansa)Specjalnie brałem pod uwagę przylot do Meksyku, wylot z Cancun, żeby nie tracić czasu na powrót. Wszystko na jednym bilecie, jak widać przesiadki krótkie, optymalne. Gorąco się zrobiło w locie powrotnym z Cancun, bo zawrócono nas z pasa startowego (niedomknięte drzwi cargo). Było spore opóźnienie, tak że w Toronto mieliśmy tylko 20 min. na przesiadkę :)Co do noclegów to wystarczy booking.com, cenowo jest bardzo ok, lepiej niż w Europie (pewnie jeszcze taniej byłoby prywatnie u ludzi przez airbnb.pl). Generalnie Meksyk jest tańszy niż Polska i to było miłym zaskoczeniem. Budżet na miejscu na 2 tyg./os to ok. 3 tys. (noclegi, żarcie, wycieczki, przejazdy - nie wliczyłem wynajmu auta i biletów z Europy).
yaris21 21 kwietnia 2017 10:34 Odpowiedz
Bardzo Ci dziękuję.Skoro miałaś wszystkie loty na jednym bilecie to chyba nie musiałeś obawiać się, że nie zdążysz na kolejny lot? Przecież to nie byłoby z Twojej winy?Swoją drogą ..da się kupić wszystkie odcinki na jednym bilecie, skoro przylatujesz do Meksyku, a wylatujesz z Cancun? jest taka opcja w wyszukiwarkach?
b79 21 kwietnia 2017 10:43 Odpowiedz
Gdybyśmy nie zdążyli z przesiadką, to linia musiałaby zaoferować inne rozwiązanie. Następny lot lub nocleg. Ale daliśmy radę, tyle że biegiem przez lotnisko.Kayak jako jedna z nielicznych wyszukiwarek ma opcję multi-city, czyli podajesz np. Frankfurt - Meksyk, powrót Cancun - Meksyk. Warto dla porównania odwrócić też kolejność miast, bo czasami i cena i czas połączeń lepsze.
yaris21 21 kwietnia 2017 11:23 Odpowiedz
dziękuję za cenne rady i czekam na cd relacjiPozdrawiam
b79 21 kwietnia 2017 11:29 Odpowiedz
Relacja "się pisze", a muszę łączyć ją z obozem pracy ;)Bilety kupione w sierpniu, czyli półroczne wyprzedzenie. Co ciekawe za 1470 była opcja przylot/wylot Meksyk.
juventino10 25 kwietnia 2017 19:17 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja, zazdraszczam wyjazdu po całości!
mirekk 9 lipca 2017 18:31 Odpowiedz
Heja. Byłem w tym roku w Meksyku (7 tygodni) i nie zgodzę się że Meksyk "bez rewelacji'". Wystarczy omijać pułapki na masowych turystów (Cancun, Tulum, Playa del Carmen, itp.) a skoncentrować się na mniej uczęszczanych miejscach aby docenić urodę kraju na spokojnie. Zwłaszcza że wspaniałych zabytków na Półwyspie Jukatan nie brakuje. Polecam zwłaszcza prawie puste Kabah w ramach Ruta PUUC czy zagubiony głęboko w dźungli Calakmul. Do plażowania i pływania laguna w mieście Bacalar czy morze w Mahahual (stan Quintana Roo). Pozdrawiam i gorąco polecam wszystkim Meksyk!
mat92 29 lipca 2017 20:49 Odpowiedz
Witam, mam pytanie, czy da się wejść do chitzen itza jeszcze przed 8? Czy trzeba czekać na oficjalne otwarcie?
b79 30 lipca 2017 09:24 Odpowiedz
Trzeba czekać. Teren ogrodzony i wejście przez kołowrotki.
marek-obrebski 26 listopada 2017 08:43 Odpowiedz
Piękne zdjęcia i ciekawe opisy, my wylatujemy za dwa tygodnie i jedziemy przez Meksyk bardzo podobną trasą.Czy Puebla faktycznie nie jest warta zboczenia z trasy ? Odpuścić sobie czy nie ?Jakie są najciekawsze miejsca na wybrzeżu pomiędzy Acapulco a Gwatemalą ?Wybiera się może ktoś do Meksyku u podobnym terminie ?
b79 29 listopada 2017 12:35 Odpowiedz
Od siebie mogę napisać, że Puebla nie jest interesująca. Ale jeśli już tam się jest, to warto pojechać do Choluli (piramida).